Najnowsze wpisy na blogu
WIN - Ilona Anczarska | Komunikacja przed szkoleniem: dylematy trenera-sapera
277
post-template-default,single,single-post,postid-277,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,side_area_uncovered_from_content,qode-theme-ver-13.3,qode-theme-bridge,wpb-js-composer js-comp-ver-5.4.5,vc_responsive

Komunikacja przed szkoleniem: dylematy trenera-sapera

Komunikacja przed szkoleniem: dylematy trenera-sapera

Opowieść z dawnych czasów – trenerem będąc wynajętym przez firmę X, do przeprowadzenia szkolenia z zakresu motywowania pracowników – dla firmy Y:

PRZEDon-the-way-to-work-45092-s

Przed szkoleniem nie można było wydobyć informacji od lidera projektu (aby utworzyć np. materiał do „scenek”)- jaką grupą kierują menedżerowie: dużą? małą? na czym polega ich specyfika pracy?  Jako trener uzbroiłam się więc na różne opcje, co uspokoiło moje obawy i pozwoliło przygotować się na wszystkie warianty. I tak, trener uczy się pokory…Co to znaczy „przygotowany na wszystkie warianty”??:

W TRAKCIE

Będąc już na szkoleniu, jako ten uzbrojony trener, co zastaję: 12-osobową grupę składającą się z:

1)      4 kierowników, którzy przyjechali dowiedzieć się, jak motywować swoich podwładnych (good)

2)      4 podwładnych TYCHŻE kierowników, którzy przyjechali dowiedzieć się, jak SIĘ motywować do pracy (not so good)

3)      4 handlowców – po szkoleniach jakie tylko możliwe, którzy przyjechali dowiedzieć się, jak motywować swoich klientów do zakupu (the worst).

Na dodatek – wszyscy przekonani, że ich potrzeby będą uwzględnione, ponieważ przekazali je do działu szkoleń Y, który miał przekazać je firmie szkoleniowej X. Informacje te – do trenera – nie dotarły. Tradycyjnie trener pojechał poradzić sobie ze wszystkim co zastanie, w myśl analogii „trenerzy – saperzy”.

Pierwszy odruch – odesłać dwie grupy do domu, a zająć się pierwszą, która miała być grupą docelową. Ale w tym przypadku zostałyby mi na sali 4 osoby, nie mówią już o złym PR dla firmy szkoleniowej. Podjęłam wyzwanie i pierwszego dnia wysiliłam chyba całą swoją kreatywność, aby umożliwić zaspokojenie potrzeb trzech grup. Następnie pół nocy spędziłam na opracowaniu planu na II dzień.  Do dziś mam zapisany plan szkolenia®:), który przebiegał częściowo – w jednej sali, a częściowo w dwóch (a ja jedna, czyli jeden trener w dwóch salach – INNOWACJA! – a cóż za oszczędność:)). Bardzo misterna konstrukcja, nie spotykana wcześniej! Częściowo grupy pracowały osobno, częściowo razem, częściowo – oglądały swoje prezentacje nawzajem, w tzw. „akwarium”, udzielając sobie informacji zwrotnych. Działo się! Po szkoleniu – feedback i oceny dostałam b. dobre.

TWO DAYS AFTER

Po powrocie do firmy X, zgłosiłam tę oto sprawę z intencją wzięcia pod uwagę takich „wpadek” w przyszłości i zapobiegnięciu im. Jednak efekt zgłoszenia był mizerny. Dlaczego? Oceny – dobre, trener super sobie poradził, wrażenie dobre zostawił – więc brawo! Mleko się nie wylało, trzeba biec dalej z taczkami na następne szkolenia, a po co coś zmieniać?

Padł  komentarz: „ten temat nadaje się na blog!”, nie napisałam jednak wtedy żadnego  tekstu.  Sytuacja uzmysłowiła mi dylemat trenerski: brać odpowiedzialność  i starać się o efekt kosztem nocnych robót, czy też zrobić swoje, niepowodzenie przypisać innym, a wtedy – jest szansa, że nastąpi jakaś zmiana.

DZIŚ

Dziś faktycznie umieszczam ten tekst na blogu jako opowiastkę z dawnych czasów. Trenerzy- saperzy – łączcie się:).

3 komentarze
  • Magda Lesiak
    Posted at 07:43h, 05 grudnia Odpowiedz

    Bardzo ciekawa opowieść, aczkolwiek nie jestem zaskoczona, takie przypadki to powszechna praktyka. A dlaczego praktyka i dlaczego nie zmienia się? Bo:
    1. trener-saper z definicji zrobi wszystko, aby przeżyć tzn. wyjść z twarzą z sytuacji. Nikt mu nie pomoże, w sali szkoleniowej jest sam, a ryzykuje śmierć tzn. głębokie i bolesne poczucie porażki i różne inne niefajne odczucia, uzależnione od jego aktualnego stanu psychicznego (że jest do bani, że się nie nadaje, że go nie polubili, że mógł zrobić więcej, że zabrakło mu kompetencji, że był nieasertywny w stosunku do lidera projektu, że to już ostatni raz, że jest gamoniem, co nie potrafi się postawić etc. – wybierz dowolne);
    2. lider projektu prawdopodobnie działa w systemie, który wymusza na nim wysoką efektywność biznesową, tzn. ma zarabiać na maksa. On też – zwłaszcza w niektórych firmach – działa trochę jak saper – przetrwasz albo zginiesz. Więc optymalizuje swoje działania 🙂 tzn. robi tylko rzeczy absolutnie niezbędne, np. lista obecności uczestników i faktura po szkoleniu. Z resztą doświadczony trener sobie poradzi, jak pokazuje Twój przykład.

    Jedna uwaga – zmiana jest możliwa. Można zamienić trenera freelancera na innego. Na takiego, który nie będzie zgłaszał „tej oto sprawy z intencją wzięcia pod uwagę takich „wpadek” w przyszłości i zapobiegnięcia im.” Żeby głowy nie zawracał i a nuż nie zażądał podwyżki.

    Dobrego dnia 🙂 I spóźnione gratulacje! Przeżyłaś 🙂

  • BES
    Posted at 19:37h, 30 grudnia Odpowiedz

    Jako że zostałem nieomal wywołany;-) do tablicy trenerskiej w roli źródła inspiracji niektórych postów, pozwolę sobie dodać nieco bardziej współczesną metaforę. Chaplinowy „archetyp Systemu jako taśmy fordowskiej”;-)) ze świata niebieskich kołnierzyków w „Modern Times” przeobraził się w już post-modernistyczną formę w ideologii open space:-)
    http://www.youtube.com/watch?v=_O_5ef49N5I
    Oby nam wolności od wszelkich Kombinatów w 2014 nie zabrakło:
    http://www.youtube.com/watch?v=jWW1nrItadc
    Serdeczności moc w Nowym Roku!

Post A Comment