Najnowsze wpisy na blogu
WIN - Ilona Anczarska | Dress code – zmora czy podpora
1075
post-template-default,single,single-post,postid-1075,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,side_area_uncovered_from_content,qode-theme-ver-13.3,qode-theme-bridge,wpb-js-composer js-comp-ver-5.4.5,vc_responsive

Dress code – zmora czy podpora

Dress code – zmora czy podpora

Pamiętam  przypadek trenerki, ‘podkablowanej’ przez jedną z grup szkoleniowych i wyrzuconej z projektu z powodu niestosownego stroju (spódnica w kwiatki do jednolitej marynarki a nie –  garsonka – z rodzaju tych, w które bvły ubrane Klientki-Enduserki). Wcale nie była to firma typu bank ani ubezpieczenia, a level grupy nie za wysoki, więc wydarzenie to wywołało sporą konsternację wśród  pozostałych trenerów. Wydarzenie miało miejsce w 2002 r.

PONAD 10 LAT PÓŹNIEJIA 2015

Na dość oficjalnym szkoleniu dla banku gdzie pierwszego dnia wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy mieli się za chwilę położyć do trumien (królujące szarości-biele-czernio-granaty+ światło z jarzeniówek), przed drugim dniem szkolenia, oficjalnie zmieniono oczekiwany standard ubioru na bardziej swobodny. Zaowocowało to tym, że część pracowników banku przybyła w bojówkach oraz trampkach (ja jako trener wybrałam na wszelki wypadek „lightową”, wersję swobody, być może moja ostrożność wynikała ze wspomnianej na początku tego wpisu sytuacji, dla mnie urazowej niczym PTSD;). Tak na marginesie …niby nie szata zdobi/ czyni człowieka… ale.. zaiste, jakoby inni ludzie objawili się w innych strojach tego drugiego dnia..

W firmie kosmetycznej, gdzie wcześniej nie były dopuszczalne kolczyki u mężczyzn, a u kobiet – tylko do określonej ilości milimetrów i tylko na sztyfcie – widzę obecnie zatrudnione osoby z tatuażami widocznymi tu i tam. Nadeszła moda na indywidualność. Poza tym kolejne pokolenia, wraz z którymi powiało Nowym:  najpierw Y, następnie Millenialsi a ostatnio tzw. Z. Ale bez przesady..

KLAPKI „POD PANTOFLEM”

Obecnie przybywa firm i obowiązujące w nich dress cody są różne a także zależne od okoliczności i działów. Standardy zróżnicowały się nieco, nieco też rozluźniły i widzimy coraz częściej objawiający się Casual Smart. Millenialsów nie bez powodu okrzyknięto również „Klapkami” ponieważ zaczęli pojawiać się w klapkach japonkach w miejscu pracy, gwałcąc wszem i wobec powszechne obyczaje. Osobiście nie tęsknię za starymi czasami, ale klapki japonki także mnie nie urzekają, dlatego raczej z ulglą przyjmuję fakt, że nie weszły do obiegowego standardu. Klasyka jakby zwycięża, popierana refrenem o staromodnym (?) szacunku – dla klienta wewnętrznego i zewnętrznego, na różnych „frontach”. Dla chętnych – lektura z zakresu ABC dress-code’u, z HR NEWS http://www.hrnews.pl/news1.aspx?id=3194, oraz ze świata studenckiego: http://www.eurostudent.pl/Jak-sie-ubrac-na-egzamin-poradnik,artykul,1066,artykuly.html


„CZY MOGĘ NOSIĆ KOSZULĘ W KOTY?”

shirt-clothing-1540393

Wiele firm obecnie zmienia swój styl i zaczyna bardziej niż wcześniej, dbać o standardy komunikacji zarówno werbalnej jak i pozawerbalnej czyli także o strój. W procesie zmian, wiadomo, łatwo o chaos i nieporozumienia, czemu może w znacznym stopniu zapobiec po prostu komunikacja. Trafnym przykładem jest dla mnie niedawna sytuacja, gdy szef zespołu, wygłosił exposee na temat standardów oraz zachęcił do dyskusji na ten temat. Za chwilę usłyszał m.in. pytanie pracownika, które brzmiało „czy mogę nosić koszulę w koty?”. To co mnie urzekło, to zarówno jasność przekazu kierownika zespołu, jak i bezpośredniość pytania i intencji pracownika – bez pójścia w podważanie sensu nowych zasad, czy też unikania tematu („a może nikt mi jednak nie zwróci uwagi?”) .

Z kolei pytania, których byłam świadkiem (gdzie indziej – dopisek dla „grupy od koszuli w koty” – to nie o Was),  nie kierowane bezpośrednio do pracodawcy, ale bardziej zadawane jako retoryczne i w formie żalu, to na przykład: „dlaczego oczekiwania wobec standardów nie były formułowane jasno na etapie rozmowy rekrutacyjnej?” albo „nie rozumiem dlaczego w naszej firmie mężczyźni mają narzucone inne (czytaj gorsze) standardy ubioru niż kobiety?” BTW, czy faktycznie uważacie, że pod tym względem mężczyźni mają w firmach gorzej?

Z jednej strony temat ubioru może się wydawać banalny czy płytki. Jednak egzekwowanie stosowania zasad bez ich wyjaśnienia i wytłumaczenia kontekstu, bądź nie przyznanie się do błędu i brak zmian niektórych wymagań, mogą prowadzić do konfliktu relacji bądź braku identyfikacji z organizacją. Niechęć do korporacyjnych rygorów oraz do utożsamiania się z firmą to tendencje szczególnie obserwowalne wśród młodych pokoleń, których w firmach coraz więcej, więc być może warto zainwestować w dyskusję na tego rodzaju temat.

ZDROWA RACJONALIZACJA CZYLI CO JA Z TEGO MAM

wearing-a-suit-1434282

Wiadomo, że standardy to ingerencja w indywidualizm, potencjalna bariera w kreatywności, itp. W sytuacji, gdy jesteśmy zobowiązani do ich przestrzegania, a argumenty drugiej strony nie trafiają na podatny grunt, można oczywiście burzyć się, odejść, bądź zracjonalizować sobie to w inny sposób.

Dlatego, dla inspiracji, kilka  korzyści, które można odnieść z dostosowania się do dress-code’u:

  • Nie trzeba zaprzątać głowy, w co się ubrać do pracy. W obecnych czasach i tak, jesteśmy zarzucani ogromną ilością informacji, i to częściowo kompletnie niepotrzebnych, a  konieczność podejmowania dużej ilości decyzji może wpływać na podwyższenie poziomu stresu.
  • Szczególnie w upały, w pracy można skupić się na interesach, nie dekoncentrując się na różnych częściach ciała współpracowników.
  • Można łatwiej oddzielać pracę od życia prywatnego. Przebieranie się do biura praktykowane przez wiele osób, przypomina część wizualizacyjnego rytuału służącego wypracowaniu trwałego sposobu oddzielania pracy od domu. Metoda polega na tym, że od momentu zakończenia pracy, powtarza się przez kilka tygodni określoną sekwencję zachowań, między innymi właśnie przebieranie się w inny strój. Cała sekwencja służy profilaktyce wypalenia zawodowego. Zatem chodźmy w uniformach i wypalajmy się mniej..

Co Wy na to?

6 komentarzy
  • Paweł
    Posted at 13:18h, 15 września Odpowiedz

    Ja myślę, że dress code jest wielkim szczęściem dla pracowników firm, w których jest stosowany, pod warunkiem oczywiście, że jest stosowany bez „przegięcia” w którąkolwiek stronę (patrz „Diabeł ubiera się u Prady” 🙂 I jestem głęboko wdzięczny firmie, w której zaczynałem moją karierę zawodową, że stosowała raczej konserwatywne zasady pod tym względem (co jest o tyle zrozumiałe, że była to firma audytorska, czyli kancelaria biegłych rewidentów). Mężczyzna w garniturze z krawatem wygląda naprawdę męsko, a kobieta w dobrze dobranej garsonce wygląda super kobieco! Zdecydowanie bardziej męsko/kobieco niż w japonkach, bojówkach i zwisającym t-shircie… A o tym jakie znaczenie ma dobrze dobrany ubiór wie każdy, kto próbował kiedykolwiek sprzedać cokolwiek i w tym celu spotykał się z klientami.

  • Andrzej
    Posted at 21:30h, 15 września Odpowiedz

    Istnieje teza z obszaru antropologii kultury mówiąca o współczesnym ubiorze w świecie biznesu jako mutacji rycerskiej zbroi. Chroni, może raczej nie tyle ciało, ile ego nosiciela przed wyzwaniem rzuconym mu przez klientów. Sygnalizuje również jego status społeczny i pozwala jednym korporacyjnym „pułkom” , a nawet „dywizjom zaciężnym” 😉 łatwiej grupować się pod jedną chorągwią w kontraście do innych „formacji zbrojnych” 😉
    Wszystko oczywiście przy założeniu podejścia zarówno decydentów, jak i personelu opartego na zdrowym rozsądku, poczuciu humoru i zachowaniu proporcji pomiędzy treścią a formą. W końcu nie od dziś wiadomo, że nie-strój zdobi… gitarę 😉

    • Ilona
      Posted at 22:52h, 15 września Odpowiedz

      Interesująca teza i porównanie do siły pułków :). I choć zgadzam się z dobroczynną funkcją ochronną, z drugiej strony widzę ryzyko zbyt dużej identyfikacji z maską.

  • Magda
    Posted at 17:42h, 16 września Odpowiedz

    Garsonki są passe, a poza tym sztywniackie i wstrętne i cieszę się że mnie nie dotyczą,
    Przebieram się i tak w strój swobodniejszy czyli domowy bo w domku czeka mnie 2 etat czyli gary i np.sprzątanie.

    • Ilona Anczarska
      Posted at 21:22h, 16 września Odpowiedz

      Myślę że samo słowo „garsonka” ma w sobie coś dziwnego, przynajmniej dla mnie. I w tym sensie przeciw „tym na G” solidaryzuję się z Tobą, Magdo 😀

  • Ava
    Posted at 21:41h, 23 września Odpowiedz

    DC to cis takiego jak podpowiedź, ale czasem firmy przeginają – wtedy trzeba zdecydować na ile jesteśmy w stanie się dostosować, a na ile nas to kastruje. Najluźniej mają zawody artystyczne 🙂

Post A Reply to Magda Cancel Reply