Najnowsze wpisy na blogu
WIN - Ilona Anczarska | Wielorakie „JA” w lawinie powinności
594
post-template-default,single,single-post,postid-594,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,side_area_uncovered_from_content,qode-theme-ver-13.3,qode-theme-bridge,wpb-js-composer js-comp-ver-5.4.5,vc_responsive

Wielorakie „JA” w lawinie powinności

Wielorakie „JA” w lawinie powinności

Ilość zadań i celów wzrasta, mnożą się wymagania – wykonuj zadania, zaspakajaj  psychologiczne potrzeby otoczenia. the-metaphysician-545814-sBądź sobą i płyń z nurtem własnego „ja” a jednocześnie płyń pod prąd. „Stosuj pożyteczny schemat rozmowy X, tak, aby nie brzmiał jak schemat”, „koncentruj się na priorytetach, ale – nie zaniedbuj wrzutek”. „Jako sprzedawca – buduj długofalowe relacje,  ale pamiętaj, że cel to „sell” i nie kończ dnia „bez cyfry!”.  I „bądź zadowolony, bo optymizm działa na podświadomość”.

Coraz więcej sprzecznych rad i informacji. Ze względu na specyfikę komórek zwierciadlanych w mózgu, opłaca Ci się być miłym, by zarażać innych i siebie entuzjazmem. Zaobserwowano jednak zjawisko „wypalenia” u pracowników hipermarketów, związane właśnie z negatywnymi skutkami stosowania standardów typu „bądź miły, mów dzień dobry i do widzenia”  – opisane jako syndrom „Życzę Miłego Dnia”: http://www.exbis.pl/vademecum/vademecum.php?dzial=20

Wypalenie „w skafandrze pracy” grozi tym, którzy w wykonywaniu zadań zawodowych na równi z umiejętnościami profesjonalnymi angażują własną osobowość jako swego rodzaju narzędzie pracy (Golińska, Świętochowski 1998). Angażować się więc, czy nie? Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ duże prawdopodobieństwo wypalenia jest zarówno wśród ludzi nie wierzących w swoje możliwości i unikających trudnych sytuacji, jak i wśród ludzi przekonanych, że bardzo wiele zależy od nich samych.

WIELORAKOŚĆ „JA” CHRONI PRZED STRESEM!

Badania (Linvile, 1985) wykazały, że wielorakie „Ja” łagodzi skutki negatywnych zdarzeń, zarówno psychiczne jak i fizyczne.121-112226

Mała złożoność „ja” oznacza rozszerzanie się wpływów negatywnego  doświadczenia na małą ilość sub-osobowości. Natomiast  „wielorakie ja” to większa liczba niezależnych od siebie wymiarów, umożliwiająca bardziej rozłożony wpływ.  Złożone „ja” jest  buforem pozytywnie wpływającym na poziom przystosowania jednostki do otoczenia.

Im więcej “twarzy” tym lepiej! Jednak nie masek, a twarzy autentycznych : Donahue i in. (1993) opisują wielorakie „ja” jako posiadanie różnych cech osobowości w różnych rolach społecznych.  Jeśli więc czujesz „ciśnienie”, źle znosisz natłok wydarzeń i presji oraz  stres – znajdź sobie nową rolę i „twarz”…

Na przykład znajdując nową, (inną niż dotąd) dodatkową pracę, nowe  środowisko, inny niż dotąd punkt odniesienia,  interesujący kurs, nowe zajęcie, któremu oddasz się z pasją. W dużych organizacjach –  zidentyfikowanie się z nową rolą  jest możliwe na przykład przez rotację stanowisk, czy wolontariat w ramach CSR… Generalnie – chodzi o poszerzanie własnego „ja”, nadawanie szerszego kontekstu swojemu funkcjonowaniu.

Polecam książkę „Jekyll i Hyde – Wielorakie ja we współczesnym świecie” (Rowan, Cooper 2008). Pojęcie pluralizmu „ja” w psychologii nie jest nowe, ale książka po raz pierwszy zestawia poglądy i badania na ten temat, włączając także zdanie współczesnych autorów. <-Uczciwie uprzedzam, że nie jest napisana językiem „do poduszki” (jest tam i o pleromie K. Wilbera i o polifonii umysłu – ale na poszerzenie własnego myślenia – jak znalazł!;)

6 komentarzy
  • Magda Lesiak
    Posted at 16:17h, 24 lutego Odpowiedz

    Bardzo ciekawy tekst. Zachęciłaś mnie do przyjrzenia się mojemu wielorakiemu Ja 🙂

  • Maciej Nowotny
    Posted at 21:56h, 24 lutego Odpowiedz

    Interesujące! Ciekawe czy „wielorakie ja” jest tożsame z „odgrywaniem ról społecznych”? Rola to skrypt narzucony z zewnątrz, a „ja” to proces autonomiczny, samoregulujący się i posiadający własną tożsamość. Do tej pory myślałem, że posiadanie „wielorakiego ja” to raczej kłopot niż dobrodziejstwo. Co innego posiadanie wielu wymiarów w dobrze zintegrowanym ja. Z drugiej strony może to tylko typowe psychologiczno-scholastyczne rozważania w rodzaju „ile diabłów mieści się na główce szpilki”… 😉

  • Ilona Anczarska
    Posted at 22:44h, 24 lutego Odpowiedz

    No właśnie! Dużo słyszy się o dobrodziejstwach spójności i jedności. Jednak to podejście rozumiem jako tę Twoją drugą interpretację. Wg Donahue nie chodziło o „ogrywanie” ról, ale o subiektywne postrzeganie swoich cech osobowościowych w każdej z nich. Ale z główką na szpilce też racja, im dalej w las… Istnieją różnice zdań: Erikson twierdzi, że wraz z wiekiem rośnie integralność, a Linville, że złożoność ja wzrasta wraz z doświadczeniem. A być może to wszystko i tak da się połączyć w całość, jak np. Ken Wilber zrobił z różnymi wymiarami. Ja tam głosuję za Linvile;)

  • Marcin Podawca
    Posted at 15:00h, 28 lutego Odpowiedz

    Trafione! znam to z rzeczywistości korporacji nakierowanej na sprzedaż wielkopowierzchniową! szczególnie problemem są wypaleni pracownicy bez energii! Jak ich szkolić ? co z nimi robić?

Post A Comment